czwartek, 31 stycznia 2013

JANTAR Farmona - po 3-tygodniowej kuracji

Jak pisałam na początku stycznia zaczęłam stosować odżywkę do włosów i skóry głowy JANTAR polskiej firmy Farmona. Producent zaleca stosowanie odżywki przez 3 tygodnie, a następnie zrobienie tygodniowej przerwy w kuracji. Tak też zrobiłam, więc czas na podsumowanie pierwszego etapu kuracji.

SKŁAD:
Aqua, Propylene Glycol, Glucose, Calendula Officinalis Extract, Chamomilla Recutita Extract, Rosmarinus Officinalis Extract, Salvia Officinalis Extract, Pinus Sylvestris Extract, Arnica Montana Extract, Arctium Majus Extract, Citrus Medica Limonum Extract, Hedera Helix Extract, Tropaeolum Majus Extract, Nasturtium Officinale Extract, Amber Extract, Disodium Cystinyl Disuccinate, Panax Ginseng, Arginine, Acetyl Tyrosine, Hydrolyzed Soy Protein, Polyquaternium-11, Peg-12 Dimethicone, Calcium Pantothenate, Zinc Gluconate, Niacinamide, Ornithine Hci, Citrulline, Glucosamine HCI, Biotin, Panthenol, Polysorbate 20, Retinyl Palmitate, Tocopherol, Linoleic Acid, PABA, Triethanolamine, Carbomer, Parfum, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Methyldibomo Glutaronitrile, Dipropylene Glycol, Limonene, Linalool

Skład jest długi, bardzo przyzwoity. Ekstrakty z rumianku, nagietka, rozmarynu, szałwii, arniki, łopianu, sosny, cytryny, bursztynu, bluszczu, nasturcji, rukwii wodnej. Poza tym witamina B, E, biotyna, proteiny sojowe, substancje działające antystatycznie. Nie zawiera alkoholu.

STOSOWANIE:
Producent zaleca wmasowywać odżywkę w skalp i włosy raz dziennie przez 3 tygodnie, następnie tydzień przerwy i powtarzamy kurację od nowa. Po użyciu nie spłukujemy!

OPAKOWANIE, KONSYSTENCJA, ZAPACH, CENA
Buteleczka z bezbarwnego szkła z plastikowym dozownikiem. Dozownik można od razu wyjąć, jest fatalny - nic nie leci (nakładałam odżywkę strzykawką :-) ).
Preparat ma konsystencję wody, jest lekko żółtawy. Zapach staromodny, jak męskie perfumy, ale przyjemny i nienachalny :-)
Cena to ok. 10-12 zł za buteleczkę 100ml. Trudno go dostać, ja zamawiałam w aptece.


Odżywka po po ponad tygodniu stosowania

OPINIA
Stosowałam regularnie dzień w dzień, czasem nawet dwa razy dziennie przez 3 tygodnie - została mi jeszcze ok. 1/3 opakowania. Jednorazowo nakładałam na skórę głowy ok. 2-2,5ml - używałam strzykawki, robiłam przedziałki i nakładałam preparat na całą głowę, po czym masowałam 2-3 minuty opuszkami palców a potem chwilę szczotką Tangle Teezer. Odżywka nie powoduje szybszego przetłuszczania się włosów, nie zlepia, można ją nałożyć i spokojnie wyjść z domu. Przez pierwsze kilka dni po nałożeniu skóra głowy przyjemnie mnie mrowiła, później ten efekt znikł.

Podeszłam do tego specyfiku z bardzo dużymi oczekiwaniami i... nie zawiodłam się!:-) Po ok. tygodniu stosowania zauważyłam zmiany na plus - włosy lekko odbiły się od skóry, i super, bo zawsze mnie drażnił przyklap. Przed stosowaniem tej odżywki wystarczyło, że przejechałam ręką po włosach i wyjmowałam ich kilka(naście), po 3 tygodniach stosowania nie wyjmuję ich w ogóle albo tylko 2-3. Zauważyłam, że podczas mycia wypada mi ich nieco mniej, nie wyjmuję z odpływu wielkiego kołtuna. Jedyny minus - zawsze po umyciu włosów, nałożeniu Jantara i delikatnym masażu wypada mi dużo włosów, po prostu zostają na szczotce (ok. 40-50). Bardzo prawdopodobne, że taka moja uroda, to samo mam gdy wmasowuję tonik OOO PERVOE RESHENIE albo Amlę. Może coś robię nie tak...? Tak czy inaczej preparat oceniam na piątkę, bo włosów wypada zdecydowanie mniej (wystarczy sobie wyobrazić, że jak wcześniej przejechałam ręką po włosach, to wyjmowałam ich kilka - mogłam tak robić 10 czy 20 razy, a włosy dalej zostawały mi w ręce, wyjmowałam w ten sposób nawet kilkadziesiąt włosów; teraz jest dużo lepiej, nie wypadają w ogóle albo tylko parę).
Nie pojawiły się baby hair, ale 3 tygodnie to za krótki okres. Czy włosy są grubsze i bardziej odżywione? Grubsze na pewno nie (niby jakim cudem, skoro włosy są martwe), są bardziej nawilżone i miększe, nie elektryzują się, ale nie wiem, czy to zasługa stricte Jantara, czy zmiany kosmetyków na rosyjskie.
Za tydzień znowu do niego wrócę i będę stosować przez następne 3 tygodnie, ciekawe, czy będą lepsze efekty, czy się utrzymają, a może skóra się przyzwyczai?

Generalnie polecam i potwierdzam, że w przychylnych opiniach na temat Farmona JANTAR jest dużo prawdy.

środa, 23 stycznia 2013

KHADI – naturalne farby do włosów

KHADI – ciemny brąz

Na początku podkreślę, że nigdy nie zależało mi na diametralnej zmianie koloru moich włosów, które naturalnie są ciemnobrązowe. Wiele osób twierdzi, że ich odcień jest ładny, dlatego chciałabym go podkreślić i wydobyć, szczególnie po lecie, kiedy włosy mi płowieją i stają się rudawe.
W lecie 2012 po raz pierwszy w życiu skusiłam się na farbowanie włosów – wybrałam szamponetkę Palette w kolorze bardzo ciemnego brązu. Kolor wyszedł ładny, głęboki, włosy były bardzo lśniące i wyglądały naturalnie. Jednak nie lubię faszerować się chemią, dlatego więcej nie stosowałam i postanowiłam wypróbować naturalne metody koloryzacji włosów. Poczytałam o hennie, o indygo, o innych metodach jak płukanki i wcierki ziołowe. Zajęło mi to parę tygodni, zanim znalazłam w internecie farby KHADI. Naczytałam się samych ochów i achów, zainteresowałam się składem (100% natura!) i stwierdziłam „cóż, może warto spróbować?” Zamówiłam na próbę jedno opakowanie KHADI kolor ciemny brąz (rozważałam jeszcze czarny, ale bałam się sztucznego efektu).

Skłąd to indygo (Indigofera Tinctoria), które użyte solo farbuje włosy na kolor szaro-niebieski, henna (Lawsonia Inermis), która użyta solo nadaje włosom czerwony odcień, oraz Emblica Officinalis (liściokwiat garbnikowy, popularnie zwany amla), Eclipta Alba (bhringaraj), Azadirachta Indica (melia indyjska, zwana też neem), które mają właściwości głównie pielęgnujące i lekko barwiące. Jak wspomniałam – 100% natura. Kombinacja tych zmielonych, suszonych roślin ma właściwości barwiące i pielęgnujące. Połączenie indygo i henny pozwala uzyskać odcień ciemnego brązu o zimnym połysku.

Farbę przygotowuje się bardzo prosto – odpowiednią porcję suchej mieszanki (taki zielony pył) należy wsypać do miski i zalać wodą o temperaturze ok. 50 stopni C. Zbyt wysoka temperatura nie pozwoli się uwolnić barwnikowi znajdującemu się w indygo, co ma wpływ na kolor. Mieszamy na gładką papkę o konsystencji jogurtu. Voila! Indygo lubi środowisko zasadowe, dlatego do papki można dodać kawę albo odrobinę soli (nie należy dodawać soku z cytryny ani innych kwasów, bo te z kolei lubi henna, która w tej farbie jest tylko dodatkiem). Farba jest gotowa do użycia od razu, należy ją nakładać bardzo dokładnie na włosy i skórę głowy (okolice karku, czoła, uszu najlepiej posmarować olejem, aby skóra się nie zabarwiła). Warstwa farby powinna być gruba.

Mieszanie farby zajmuje 5 minut, nakładanie trwa dużo dłużej – papka jest tępa, włosy się plączą, trzeba nabrać trochę wprawy. Uwaga – umiejętności zdobyte przy nakładaniu farb chemicznych nie przydają się tu w ogóle ;-)

Po nałożeniu na każde pasmo włosów grubej warstwy tej bardzo „apetycznej”, ciemnozielonej papki śmierdzącej skoszoną trawą (niektórzy twierdzą, że bardziej stajnią – kwestia gustu ;-) ), owijamy głowę i włosy czepkiem lub folią, zawijamy w ręcznik (musi być ciepło!) i... jesteśmy uziemione przez przynajmniej pół godziny do kilku godzin. W krajach arabskich i w Indiach proces farbowania włosów to cały rytuał, któremu oddają się kobiety wyłącznie w swoim gronie; spędzają w ten sposób cały dzień, poświęcając go na dbanie o ciało i plotki. Europejkom może być ciężko siedzieć w domu z łajnem na głowie przez kilka godzin, zastanawiając się, czy kolor nie będzie przypominał efektów, jakie uzyskała Ania z Zielonego Wzgórza podczas próby pozbycia się rudego koloru ;-) Dlatego proponuję strzelić sobie dłuższą drzemkę! ;-)

Farbowałam włosy KHADI dwa razy. Raz trzymałam czystą farbę na głowie i włosach przez dwie godziny, za drugim razem dodałam do mieszanki trochę kawy i trzymałam prawie trzy godziny.

Po tym czasie spłukałam farbę ciepłą wodą. Włosów nie należy myć – nawet po spłukaniu barwnik wnika we włosy, potem się utlenia – włosy można umyć szamponem nie wcześniej jak 24h po farbowaniu.
Byłam w szoku, że papka (w międzyczasie zmieniła kolor na czarno-granatowo-zielony) wypłukała się z włosów bez problemów, a odpływ wanny nie zatkał się. Przy nakładaniu farby miałam wrażenie, że stracę połowę włosów i płucząc je będę płakać, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca :-) Pozwoliłam włosom wyschnąć naturalnie i bez problemu rozczesałam je dopiero, gdy były prawie suche. Na mokro rozczesanie graniczy z cudem.

Mimo dwóch różnych czasów trzymania farby i innego składu przy drugim farbowaniu, efekt po zmyciu i wysuszeniu był taki sam – piękny, bardzo, bardzo ciemny brąz (prawie czarny), włosy mięsiste, grubsze, trochę sztywne, ale lśniące jak nigdy. Jak dla mnie taki efekt mógłby się utrzymywać przez cały czas (w przeciwieństwie do zapachu, który czułam jeszcze po kilku myciach szamponem). Po 2 dniach umyłam delikatnie włosy – woda była brązowo-czarna. Włosy dalej były bardzo ładne, błyszczące, puszyste, kolor też super. Myślałam, że będzie idealnie i już myślałam, czy nie zamówić kolejnych pudełek KHADI ciemny brąz i dodatkowo koloru czarnego (na próbę)...

Ale niestety – nie wiem, czy robiłam coś źle, czy farba była szemrana (zamawiałam na Allegro, skład taki sam, ale instrukcja po niemiecku, a pudełko nie w kolorze rudobrązowym, tylko jasnobrązowe – jak dla koloru KHADI brąz)... Po 2-3 tygodniach od farbowania nie było już śladu po pierwszym farbowaniu. Włosy wróciły do naturalnego koloru. Ktoś podpowiedział mi, że przez przynajmniej tydzień od farbowania nie należy używać olei i tak też zrobiłam po drugim farbowaniu. Teraz mijają ponad 3 tygodnie (a może miesiąc?) od farbowania i kolor jest trochę ciemniejszy od mojego naturalnego, ale widzę, że się wypłukał, włosy nie są już takie mięsiste i lśniące, jak parę dni po koloryzacji.

Troszkę mnie to zraża do KHADI. Nie wiem, jak często inne dziewczyny farbują włosy tą farbą. Może właśnie co 3-4 tygodnie? Wiem, że ta farba nie niszczy włosów, odżywia je i wzmacnia, można ją stosować nawet częściej, ale aplikacja jest mało przyjemna, trzeba trzymać farbę na włosach kilka godzin, a później nie myć ich przez 1-2 dni (ciężko mi pogodzić farbowanie z pracą, nie mogę iść do pracy z nieumytymi włosami pachnącymi stajnią), zapach sianka utrzymuje się na włosach jeszcze przez jakiś czas po farbowaniu... Cena farby też jest dość wysoka – ok. 25 zł za opakowanie (starcza na 1-2 farbowania) + przesyłka.
Zastanawiam się, czy nie zaryzykować i zamówić prosto ze strony www.khadi.pl jeszcze dwa pudełka – ciemny brąz i czarny/indygo, i nie wymieszać ich trochę ze sobą, by uzyskać jeszcze ciemniejszy odcień. Może wtedy utrzyma się dłużej?

Co się dzieje z Babydream fur Mama...?

Właśnie wróciłam z zakupów, chciałam sobie sprezentować balsam do kąpieli Babydream fur Mama i... nie umiem go znaleźć. Byłam w trzech Rossmannach i w żadnym nie było, w tym ostatnim ekspedientka powiedziała, że nie mają go już od jakiegoś czasu, może został wycofany albo zmienia się szata graficzna. Ktoś coś wie?

Zamiast Babydream fur Mama kupiłam szampon Alterra Granat i Aloes, na pewno jest delikatniejszy niż stosowany teraz Dercos Vichy, a na tym najbardziej mi zależy (używam tego Dercosa już dłuższy czas i włosy znowu robią się ciężkie i wiszą jak strąki). Miałam już odżywkę z tej samej serii i była całkiem przyjemna. Testowałam też szampon Alterra Biotyna i Kofeina, ale był strasznym bublem, nie polubiłam go - przy głowie włosy były przyklapnięte, a końcówki bardzo przesuszone. Do tego miał chemiczny, syntetyczny zapach (naprawdę ciężko mi było uwierzyć, że nie zawiera sztucznych substancji zapachowych). Może ten będzie lepszy, wnioskuję na podstawie opinii na Wizażu , gdzie Alterra Granat i Aloes ma niezłe oceny, a Biotyna i Kofeina słabiutkie.

Poza tym cały czas kuruję się przy użyciu Jantara, a na końcówki co parę dni nakładam na kilka godzin olejek z OOO PERVOE RESHENIE. Niedługo recenzja tego pierwszego kosmetyku :-)

Na dziś wieczór planuję randkę z Amlą a jutro umyję włosy tym nowym szamponem, ciekawe czy sobie poradzi z olejkiem.

czwartek, 17 stycznia 2013

Moje włosy - zdjęcia

Obiecałam, że będą zdjęcia :-) Nie jest tego dużo, ale daje jakiś obraz tego, w jakim stanie były i są moje włosy.
Zacznijmy od roku 2009 (czerwiec) - ten czas wspominam wyjątkowo miło, po roku kuracji tabletkami wzmacniającymi SILICA moje włosy były w dobrej kondycji, trafiłam też do starszawej fryzjerki - moje włosy bardzo polubiły cięcie w jej wykonaniu i same ładnie się układały (fale). Zdjęcie z ostrego zakuwania do jakiejś sesji letniej (kiedy to było!) ;-)

czerwiec-2009

Potem było już tylko gorzej. Za namową lekarza odstawiłam suplementy (nie wiem, czemu go posłuchałam). Nie poświęcałam moim włosów uwagi, myłam je szamponami typu Clear i Head&Shoulders, rzadko stosowałam odżywki, nawet nie zauważyłam, gdy moje włosy przesuszyły się i wypłowiały. Do tego nowa fryzjerka okazała się być fatalna i źle wycieniowała fryzurę, przez co jeszcze bardziej się zniszczyły. Marzec 2010:



Potem nie było dużo lepiej - wrzesień 2010:


We wrześniu 2012 zrezygnowałam z popularnych szamponów przeciwłupieżowych typu Head&Shoulders, a teraz powoli będę odstawiać szampon Vichy Dercos wzmacniający (przeciw wypadaniu włosów) na rzecz jakiegoś szamponu bez SLS - jakiego jeszcze nie wiem. Stosowałam jakiś czas temu rossmanowski szampon ALTERRA Biotyna i Kofeina bez sylikonów i podrażniał mnie, włosy były jak siano. Prawdopodobnie będę testować balsam do kąpieli  Babydream fur Mama (również z Rossmana). Moje włosy są przesuszone, obecnie na kilka godzin przed myciem nakładam na nie olej Dabur Amla a od niedawna naturalny olejek rosyjskiej firmy OOO PERVOE RESHENIE, który chyba lepiej mi służy niż ten pierwszy. Do tego od kilku myć stosuję balsam z propolisem tego samego rosyjskiego producenta. Efekty na razie nie są spektakularne, ale włosy wymagają cierpliwości. Wstawiam dwa zdjęcia wykonane dzisiaj. Jedno w domu chwilkę po czesaniu, a drugie po spacerze - mamy dziś całkiem przyjemną pogodę,  moim włosom jednak nie przypadła do gustu, co widać na zdjęciu. No i nie zdążyłam uczesać, więc wyglądają smętnie ;-)


Niestety nie umiem jeszcze oddać koloru moich włosów na zdjęciach. Farbowałam je dwukrotnie farbą KHADI i teraz są w kolorze bardzo ciemnego zimnego brązu (jak na pierwszym i przedostatnim zdjęciu). 

środa, 16 stycznia 2013

Suplementy - tabletki i kapsułki wzmacniające

Chciałabym się dziś podzielić moimi doświadczeniami z suplementami i tabletkami wzmacniającymi włosy i paznokcie.
Przez tyle lat zmagania się z ciągłym wypadaniem włosów, dodatkowo nasilającym się 2-3 razy w roku, przetestowałam kilka(naście?) różnych preparatów witaminowych, ogólnie dostępnych w aptekach. Były to preparaty tańsze i droższe, tabletki, kapsułki, itp. Wszystkie stosowałam minimum 2-3 miesiące, czasem o wiele dłużej, więc myślę, że mogę ocenić ich działanie i skuteczność w sensowny sposób. Opiszę tylko wybrane z nich, te które najlepiej zapamiętałam - wybaczcie, ale przez prawie 10 lat w mojej apteczce było wiele tego typu preparatów, nie wszystkie pamiętam, część z nich stosowałam za krótko, by liczyć na efekty.

SKRZYPOVITA
Opis producenta – ze strony www.skrzypovita.com.pl
Skrzypovita Gęste włosy to formuła składająca się z substancji aktywnych wpływających na prawidłową kondycje włosów i zwiększających ich gęstość. Substancje te działają trójkierunkowo:
Utrzymują fizjologiczną gęstość włosów, dzięki prawidłowemu odżywianiu cebulek włosowych przez proteiny. Dodatkowo żelazo i kompleks witamin C+E pobudzają mikrokrążenie skóry głowy, przez co zapewniają prawidłowy transport składników odżywczych do mieszków włosowych.
Pobudzają wzrost i tworzenie grubszych, gęstszych włosów, dzięki połączeniu aminokwasów z żelazem i cynkiem, które stymulują odbudowę struktury keratyny, głównego budulca włosów.

Opis standardowy, czyli same superlatywy. Przyjrzyjmy się składowi:
Witamina C - 60mg
Kwas pantotenowy - 6mg
Witamina B6 - 2mg
Ryboflawina - 1,6mg
Tiamina - 1,4mg
Witamina A - 800 mikrogram
Biotyna - 150mikrogram
Cynk - 7,5mg
Ekstrakt ze skrzypu polnego - 50mg
Ekstrakt z ziela pokrzywy - 20mg
PABA - 20mg
L-metionina - 10mg

Tabletki nie wpłynęły u mnie na wypadanie włosów, nie pojawiły się nowe włosy, a te które zostały, wyglądały tak samo. Natomiast mocno wzmocniły mi się paznokcie (z natury mam bardzo miękkie i łamliwe). Brałam Skrzypovitę ponad 4 miesiące, nie odczułam jej pozytywnego wpływu na włosy, więc postanowiłam szukać lepszego preparatu. Dużym plusem Skrzypovity jest cena i dawkowanie – kuracja kosztuje ok. 20-25zł i starcza na 40 dni (opakowanie zawiera 40 tabletek, które przyjmuje się raz dziennie).



HERBAPOL Piękne Włosy
Kapsułki na bazie wyciągów z ziół (czarna rzepa, szpinak, skrzyp, pokrzywa), zawierające witaminy i mikroelementy wpływające na stan włosów i paznokci, m.in. C, PP, E, biotyna, witaminy z grupy B.
Dostałam je w osiedlowej aptece, łykałam około 3 miesiące, niestety okrąglutkie zero efektów, nie poprawiły się ani włosy, ani paznokcie. Uciążliwe, bardzo staromodne dawkowanie – 3x dziennie po jednej kapsułce, najlepiej podczas posiłku. W opakowaniu kosztującym ok. 12zł jest tylko 30 kapsułek, łatwo policzyć, że przy takim dawkowaniu opakowanie starcza raptem na 10 dni, 30-dniowa kuracja to wydatek ok. 40zł. Nie polecam.


PURITANS PRIDE VITAPIL
Preparat, który testowałam w wakacje 2012, kiedy m.in. przez duży stres wypadały naprawdę mocno, były tłuste i oklapnięte.
SKŁAD
Dwuwinian choliny 125 mg
Kwas pantotenowy (D-pantoteinian wapnia) 100 mg 1666,7 %*
Proteiny sojowe 100 mg
Inozytol 50 mg
Niacyna (amid kwasu nikotynowego) 35 mg 218,8%*
PABA (kwas paraaminobenzoesowy) 30 mg
Żelazo (fumaran żelaza(II)) 15 mg 107,1%*
Cynk (glukonian cynku) 15 mg 150%*
Mangan (glukonian manganu) 5 mg 250%*
Drożdże 5 mg
Miedź (glukonian miedzi (II)) 2 mg 200*
Kwas foliowy 400 μg 200%*
Biotyna (D-biotyna) 300 μg 600%*
Jod (jodek potasu) 150 μg 100%*
Witamina B12 (cyjanokobalamina) 6 μg 240%*
(*% zalecanego dziennego spożycia)

Skład jest naprawdę dobry, stężenia poszczególnych witamin i mikroelementów są bardzo wysokie (pierwsza moja myśl podczas czytania składu: czy aby nie za wysokie?), co na pierwszy rzut oka powinno dawać świetne i szybkie efekty.
Opakowanie bardzo estetyczne – ładny kartonik a w nim plastikowa buteleczka z dużymi, ciemnozielonymi tabletkami (z powodu ich wielkości miałam problemy z ich połykaniem). Wszystko wygląda bardzo ładnie i profesjonalnie.
Za opakowanie zapłaciłam ok. 50 zł, co nie jest wygórowaną ceną, biorąc pod uwagę fakt, że jedno pudełko (60 tabletek) starcza na okrągłe 2 miesiące kuracji.

Zużyłam całe opakowanie, prawdę mówiąc nie wiem, czy były efekty, włosy dalej wypadały. Po zakończeniu kuracji miałam wrażenie, że włosy są dziwnie długie, może dzięki tabletkom szybciej urosły (nie mierzę ich, więc nie mam porównania ;-) ) Nie zauważyłam wpływu na skórę czy paznokcie, które powinny się poprawić po takim zastrzyku witamin. Możliwe, że gdybym stosowała je jeszcze miesiąc lub dwa dłużej, działanie byłoby lepsze a efekty zadowalające. Niewykluczone, że wrócę do nich za jakiś czas i zafunduję sobie dłuższą kurację połączoną z mierzeniem włosów i obserwowaniem, czy rosną szybciej niż zwykle. Minus to naprawdę duże, twarde tabletki, trudne do połknięcia. Czytałam w internecie różne opinie, niektóre dziewczyny wspominały, że po tych tabletkach miały problemy żołądkowe – nie wiem, ile w tym prawdy, u mnie nic takiego nie miało miejsca (ale ja mam niezniszczalny żołądek ;-) )


NATURELL SILICA
Od kilku lat mój numer jeden, wracam do niego jak bumerang i trochę się już obawiam, że organizm w końcu się do niego przyzwyczai i nie będzie tak dobrych efektów (stąd pomysł dłuższej kuracji Vitapilem).
SKŁAD:
Witaminy: niacyna (witamina PP)10 mg (55,5% d.z.s.*), kwas p-aminobenzoesowy (PABA) 10 mg, kwas pantotenowy (witamina B5) 7,5 mg (125% d.z.s.*), biotyna (witamina H) 0,16 mg (106,6% d.z.s.*) Składniki mineralne: wapń 46 mg (5,75%d.z.s.*), fosfor 37 mg (4,6% d.z.s.*), krzem 5 mg, żelazo (II) 3 mg (21,4% d.z.s.*) Aminokwasy: L-lizyna 21 mg, L-metionina 10 mg
Oprócz tego w składzie skrzyp polny, pokrzywa i workoliść zwyczajny, czyli bardzo popularna, nieśmiertelna kombinacja ziół.

Skład całkiem dobry, dużo biotyny (ale nie tak dużo, jak w Vitapilu), niacyna, krzem – ten szczególnie lubią paznokcie.
Preparat ten poleciła mi kiedyś moja mama, która nasłuchała się zachwytów swojej koleżanki, mającej słabe i cienkie włosy, które po kilku miesiącach kuracji tabletkami Silica stały się ładne i gęstsze. Kiedy kupowałam go po raz pierwszy, byłam na etapie przyjmowania ziołowych tabletek wzmacniających włosy, coś typu wspomnianego wyżej Herbapolu. Już na dzień dobry spodobał mi się sposób dawkowania – tylko 1 tabletka dziennie (w przeciwieństwie do 3-4 tabletek innych preparatów, takie były kiedyś standardy ;-) ). Kupiłam, łykałam i... po ok. 3 tygodniach (sic!) włosów wypadało mniej, widziałam to szczególnie podczas mycia, gdy wypada ich najwięcej. Wszystkie pozostałe preparaty, które zażywałam, potrzebowały zdecydowanie więcej czasu, by można ocenić ich efekty (jeśli w ogóle były). Do tego po jakichś 2-3 miesiącach kuracji poprawił się stan moich paznokci, stały się trochę twardsze i elastyczne. Przyzwyczaiłam się do Siliki tak bardzo, że przyjmowałam ją prawie non stop przez rok. Przez ten czas moje włosy naprawdę się poprawiły, wypadały mniej, były lśniące, grubsze i pięknie się układały (co mogło być zasługą fryzjerki, do której trafiłam przez przypadek – dobre cięcie, włosy je polubiły i świetnie się kręciły; niestety więcej tej pani nie spotkałam). Wspominam ten czas bardzo dobrze i pewnie dlatego mam tak wielki sentyment do tych tabletek. Zażywam je regularnie, z przerwami kiedy nie biorę żadnych suplementów albo testuję inne tabletki wzmacniające. Poza wielkim plusem – czyli działaniem – mogę pochwalić Silikę za cenę: opakowanie 100 tabletek to wydatek ok. 30-35 zł. Starcza na ponad 3 miesiące kuracji! Kiedy akurat nie biorę żadnych suplementów, a włos zaczyna mocniej lecieć z głowy, funduję sobie 7 dni z Siliką 2 razy dziennie (wiem, nie powinno się przekraczać 1 tabletki dziennie), a potem przyjmuję jedną tabletkę na dzień i znowu po 3-4 tygodniach widać efekty! Dla osoby, która zmaga się z wypadaniem włosów, tak szybka poprawa to marzenie i ukojenie dla duszy :-)
Aktualnie cały czas przyjmuję te tabletki i na pewno nie znikną one z mojej domowej apteczki.

Chętnie poznam Wasze doświadczenia z suplementami. Może gdzieś czeka na mnie jeszcze lepszy specyfik?
-----------------------------------------------------
W pierwszym poście na blogu obiecałam sobie, że będę pić drożdże. Jak do tej pory udało mi się to dopiero parę razy, o ile zapach tego koktajlu (haha!) jest znośny, o tyle smak jest odstręczający i powoduje, że mam ochotę uciec do ubikacji... Próbowałam i na ciepło, i na zimno, i samo, i z miodem, i z kakao...  w każdej wersji smakuje obrzydliwie :-)

Poza tym testuję ten balsam z propolisem i odżywkę Jantar. Chyba się polubimy - po balsamie włosy są bardzo miękkie i nie elektryzują się, po użyciu Jantaru są ładnie uniesione u podstawy, a skalp przyjemnie mrowi :-) Zobaczymy, jak będzie za miesiąc!

sobota, 12 stycznia 2013

Vichy Dercos ENERGISING - ANTI-HAIRLOSS SHAMPOOO COMPLEMENT - recenzja

Chciałam Wam dzisiaj przedstawić jeden z moich niezawodnych szamponów, po który sięgam regularnie, kiedy włosy zaczynają wypadać bardziej niż zwykle. 

Vichy Dercos ENERGISING - ANTI-HAIRLOSS SHAMPOOO COMPLEMENT

SKŁAD: aqua, sodium laureth sulfate, citric acid, disodium cocoamphodiacetate, glycol distearate, hexylene glycol, ammonium hydroxide, carbomer, diaminopyrimidine oxide,disodium ricinoleamido measulfosuccinate, hexylene glycol oleate, polyquaternium-10, propylene glycol, pyridoxine hci salicylic acid, sodium benzoate, sodium glycoate, sodium hydroxide, parfum.

Szampon nie powala składem, wprawdzie zawiera SLS, ale nie ma parabenów. Nie stosuję go cały czas, robię ok. 2-3 sesje w ciągu roku, podczas których myję nim włosy przez kilka tygodni, a potem stopniowo zmieniam na inny szampon. Już po 2-3 tygodniach włosy wypadają nieco mniej, niestety nie hamuje wypadania w 100%, ale lepszy rydz niż nic :-) Kilka razy naprawdę mnie poratował.

W tej chwili mam butelkę 400ml z pompką, wygodne rozwiązanie, dzięki któremu nie wylewam za dużo szamponu na dłoń (jak się skończy to pewnie przeleję do niej jakiś inny szampon lub odżywkę). Wygląd estetyczny, butelka nie przewraca się dzięki szerokiej podstawie.
Szampon ma gładką, lekko perłową, białą konsystencję, nie jest ani bardzo gęsty, ani wodnisty. Ładnie się pieni, dobrze zmywa oleje i oczyszcza włos. Ma przyjemny zapach (w przeciwieństwie do innego szamponu z tej serii, Vichy Dercos Anti-pelliculaire, przeznaczonego do walki z tłustym łupieżem – kiedyś miałam ten problem i szampon trochę pomógł, recenzja w przyszłości). Włosy po nim są ładne, stosunkowo dobrze się rozczesują (nawet bez odżywki), ale przy dłuższym stosowaniu zdarzało mi się, czy były nieco przeciążone i oklapnięte, z tego też powodu nie używam go cały czas. Na pewno w pewnym stopniu hamuje wypadanie włosów, sięgam po niego, gdy jest naprawdę źle. Niedawno nacięłam się na pewien szampon, po którym włos leciał mi z głowy jak nigdy dotąd (za późno skojarzyłam, że to może być wina szamponu – wcześniej tak mi się nie zdarzyło) i Dercos pomógł mi zapanować nad problemem. Niestety mimo regularnego stosowania przez 6-8 tygodni moje włosy dalej wypadają - choć mniej niż przed "kuracją", nie pojawiają się baby hair.

Za butelkę 400 ml zapłaciłam ok. 55 zł. Na moim opakowaniu jest nalepka z zachęcającą informacją „400 ml w cenie 200 ml”, ale oczywiście gwiazdka mówi o tym, że cenę sprzedaży ustala sprzedawca. Mniejsze opakowania 200ml można kupić za ok. 30zł. Generalnie polecam, u mnie przydaje się w sytuacjach awaryjnych i zdaje egzamin. Wiem, że ten szampon wchodzi w skład serii preparatów wzmacniających i przeciw wypadaniu włosów Dercos AMINEXIL PRO, niestety nie stosowałam nic poza szamponem. Niewykluczone, że taka bardziej rozbudowana pielęgnacja daje dużo lepsze efekty.



PS. Wczoraj przyszła do mnie paczka ze sklepu Kalina, zajmującego się sprzedażą m.in. rosyjskich organicznych kosmetyków do pielęgnacji włosów. To moje pierwsze zamówienie w tym sklepie oraz pierwsze spotkanie z produktami rosyjskiej firmy OOO PIERWOJE RESHENIE. Zamówiłam:
BALSAM NA BRZOZOWYM PROPOLISIE (bez SLS i parabenów)
NATURALNY TONIK PRZECIW WYPADANIU WŁOSÓW
NATURALNY WZMACNIAJĄCY OLEJEK DO WŁOSÓW
MIODOWO-ROŚLINNY KOMPLEKS DLA WŁOSÓW (wzmocnienie i porost)
GLINKA ANAPSKA (do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów)


Naczytałam się recenzji w internecie, będę testować :-) Mam zapas na kilka miesięcy, będę stosować te kosmetyki po kolei, żeby móc w miarę wiarygodnie ocenić ich działanie.
Poza tym odebrałam w aptece płyn do wcierania w skórę głowy i włosów, słynny preparat JANTAR polskiej firmy Farmona. Stosuję od 3 dni, więc na recenzję trzeba poczekać jeszcze przynajmniej miesiąc.

środa, 9 stycznia 2013

Słów kilka o moich włosach i plan pielęgnacji


  • kiedyś idealnie proste, w okresie dojrzewania kręcone, a obecnie falowane lub prawie proste, w zależności od kosmetyków i pogody, generalnie niezdecydowane :-) Nigdy nie używałam prostownicy ani lokówki.
  • porowatość – niestety nie umiem określić...
  • kolor – ciemnobrązowy, z dużą tendencją do płowienia na słońcu
  • raz farbowane  szamponetką Palette na bardzo ciemny brąz (po wakacjach, gdy pojawiły się jasnorude refleksy). Obecnie po drugim farbowaniu indygo z henną firmy Khadi na kolor bardzo ciemnego, głębokiego brązu.
  • końcówki często suche, natomiast przy głowie włosy zazwyczaj przetłuszczają się i są oklapnięte; bardzo duża skłonność do wypadania, z czym walczę już prawie 10 lat (z większymi i mniejszymi sukcesami).
  • długość - w tej chwili do łopatek (zdjęcia wkrótce)
  • chodzę do fryzjera co kilka miesięcy podciąć i wycieniować włosy; generalnie nie podcinam końcówek samych w sobie, skracam włosy od razu o kilka centymetrów; bardzo nie lubię chodzić do fryzjera ;-)

Do tej pory nie przejmowałam się zbytnio pielęgnacją moich włosów. Wcieranie odżywek, długie siedzenie z maską na głowie, zaplatanie wymyślnych fryzur nigdy mnie nie kręciło, ograniczałam się do mycia co drugi dzień, nieregularnie stosowałam odżywki do spłukiwania, a szczytem moich możliwości fryzjerskich jest spięcie włosów w kucyk lub dwa warkocze ;-) Moje włosy nigdy nie były w tragicznym stanie, ale kiedy na jesień 2012 zaczęły wypadać dużo bardziej, niż do tej pory, postanowiłam zgłębić temat i zająć się trochę tym, co czyni kobietę bardziej kobiecą ;-) 

Chcę diametralnie zmienić sposób pielęgnacji. Planuję:
  • zadbać o dietę - jeść więcej warzyw i owoców, ograniczyć słodycze, pić więcej płynów
  • postarać się dobrze odżywić skórę głowy, stosując wcierki i olejki,
  • zrezygnować z kosmetyków zawierających silikony i mocno oczyszczające substancje - mam wrażenie, że przesuszają skalp, co powoduje nadmierne przetłuszczanie się skóry głowy i świąd, a to prosta droga do wypadania włosów,
  • stosować regularnie odżywki i maski, najlepiej zawierające dużo substancji pochodzenia roślinnego; zamówiłam kilka rosyjskich kosmetyków, które wśród włosomaniaczek stają się coraz bardziej popularne, czekam na dostawę, będę testować i dzielić się spostrzeżeniami :-)
  • chcę się przekonać, czy olejowanie włosów faktycznie przynosi tak zdumiewające rezultaty.
Trzymajcie kciuki!

Na dzień dobry

Witam serdecznie na moim blogu :-)
Po kilku poważnych zawirowaniach w moim życiu stwierdziłam, że czas na zmiany: trzeba się wziąć w garść i zacząć robić coś tylko dla siebie. A co daje kobiecie największą satysfakcję? Dbanie o własną urodę i samopoczucie. Wędrując po internecie trafiłam na wiele stron i blogów poświęconych pielęgnacji włosów i skóry. O ile z tą drugą nie mam właściwie żadnych problemów (należę do grona kobiet, które praktycznie nie muszą stosować makijażu, co oczywiście skutkuje fatalnymi umiejętnościami w tej materii), o tyle włosy to już duży kłopot. 
Zawsze marzyłam o pięknych, gęstych włosach, niestety matka natura nie była zbyt łaskawa i nie obdarzyła mnie bujną czupryną. Żałowałam, że nie miałam grubego jak ręka warkocza, który widziałam na zdjęciach babci z czasów młodości. Jako mała dziewczynka miałam na głowie garstkę cienkich, ciemnobrązowych, prostych włosów, do podstawówki ścinanych na popularnego wtedy grzybka. Kiedy miałam lat naście, włosy zaczęły mi się kręcić i zrobiły się dość gęste. Były w kiepskim stanie - trochę poszarpane, ścięte na prosto, przesuszone. Gdybym wtedy wiedziała, jak o nie dbać, mogłabym być z nich dumna. Niestety nie zdążyłam - dopadło mnie łysienie, które - jak się okazało kilka lat później - było spowodowane problemami hormonalnymi (nadal z nimi walczę). Teraz mam na głowie może 1/3 tego, co kiedyś. Rok 2012 obfitował w wiele bolesnych wydarzeń, mnóstwo stresu, płaczu i zgrzytania zębami, co oczywiście musiało odbić się na kondycji moich włosów - zaczęły wypadać na potęgę, po kilkaset dziennie, wręcz bałam się je czesać i myć. Ale na szczęście ten rok się skończył a z 13-tką wiążę wielkie nadzieje ;-) 
Przerażona stanem i zmniejszającą się ilością moich włosów, postanowiłam, że CZAS NA ZMIANY. Mam zamiar opisywać na tym blogu sposoby pielęgnacji czupryny i walki z wypadaniem włosów. Za mną kilka kuracji różnymi specyfikami, a przede mną jeszcze wiele prób i testów - planuję opisać ich efekty, wierzę, że mogą się komuś przydać. W przeciwieństwie do większości włosomaniaczek, które spotkałam w internecie, moim celem jest nie przyspieszenie porostu włosów, ale zmniejszenie ich utraty i zadbanie o stan tego, co mam.

Mam nadzieję, że ten blog pozwoli mi trwać w swoich postanowieniach a kiedyś być może stanie się inspiracją dla innych tak, jak moją wielką inspiracją jest chociażby blog Eve, która również zmagała się z problemem wypadania włosów, a teraz cieszy się jednymi z najpiękniejszych włosów, jakie kiedykolwiek widziałam.

Pozdrawiam,
Memodya.