Wczoraj, czesząc włosy po myciu, zauważyłam wysyp baby hair! :D
Bardzo dużo krótkich, delikatnych i odstających włosków pojawiło się szczególnie na bokach głowy. Mają ok. 1-2cm długości, stąd wnioskuję, że nowy sposób pielęgnacji i wcierki im służą. Niektóre włosy na czubku głowy są nieco dłuższe i przez nie mam problem spiąć włosy na gładko w kucyk - ciągle coś wystaje. Takie małe antenki :D
Ogólnie mam wrażenie, że włosy mocno urosły. Nie mierzę ich, ale tak mi się wydaje "na oko". Prawde mówiąc nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo zależy mi na gęstości, a nie długości :-)
niedziela, 24 lutego 2013
sobota, 23 lutego 2013
Koniec Jantara, czas na Babuszkę Agafię :-)
Po tygodniowej przerwie wróciłam do wcierki Jantar, którą skończyłam bardzo szybko (nie starczyło już na 3 tyg. kuracji). Od jakiegoś czasu włosy znowu bardziej wypadają, mam kilka podejrzeń, co może być przyczyną:
- farbowanie indygo/henną/amlą - zauważyłam, że wypadanie nasiliło się ok. 2 tygodnie po farbowaniu; nie wiem, czy faktycznie te zioła mogły mieć na to wpływ, dlatego nie zrażam się i na początku marca planuję kolejne farbowanie. Będę obserwować, czy problem znowu się nasili.
- hormony... Jak wspominałam, od lat borykam się z problemami natury - nazwijmy to ogólnie - kobiecej. Po konsultacji z lekarzem, jesienią odstawiłam leki hormonalne, które brałam kilka lat, a w styczniu zrobiłam badania krwi i niestety nie ma żadnej poprawy (nastąpił bardzo duży wyrzut androstendionu i testosteronu - hormonów, które powodują łysienie) i muszę kontynuować leczenie. Mam nadzieję, że kilka miesięcy po powrocie do kuracji, włosy będą nieco mniej wypadać.
- szampon... Stopniowo odstawiłam Vichy Dercos z aminexilem, na dłuższą metę mi nie służy - wprawdzie wypadanie jest mniej nasilone, ale włosy są zniszczone (za suche i kruche, albo oklapnięte). Tak źle, i tak niedobrze... Zaczęłam stosować szampon Alterra Granat & Aloes, całkiem niezły kosmetyk (w przeciwieństwie do wersji Biotyna & Kofeina), ale może moja skóra głowy potrzebuje wspomnianego aminexilu, czyli opatentowanego związku chemicznego, który poprawia metabolizm osłabionych mieszków włosowych... Zatem znów wracam do Vichy Dercos, co trzecie mycie mam zamiar używać jednak Alterry.
Po Jantarze została mi pusta butelka, a że nie mam teraz czasu zamówić go w aptece, to zamierzam przetestować rosyjskie kosmetyki - tonik OOO PERVOE RESHENIE (stosowałam go tylko kilka dni w przerwie między jedną a drugą kuracją Jantarem) oraz wzmacniające miodowo-roślinne serum (kompleks) do włosów tego samego producenta. Właśnie użyłam pierwszą ampułkę i siedzę w czepku :-) Na razie mogę napisać tylko to, że jestem zaskoczona zapachem - spodziewałam się ostrego zapaszku ziół a tu ledwo wyczuwalna nuta... papryki (chyba?) :-)
- farbowanie indygo/henną/amlą - zauważyłam, że wypadanie nasiliło się ok. 2 tygodnie po farbowaniu; nie wiem, czy faktycznie te zioła mogły mieć na to wpływ, dlatego nie zrażam się i na początku marca planuję kolejne farbowanie. Będę obserwować, czy problem znowu się nasili.
- hormony... Jak wspominałam, od lat borykam się z problemami natury - nazwijmy to ogólnie - kobiecej. Po konsultacji z lekarzem, jesienią odstawiłam leki hormonalne, które brałam kilka lat, a w styczniu zrobiłam badania krwi i niestety nie ma żadnej poprawy (nastąpił bardzo duży wyrzut androstendionu i testosteronu - hormonów, które powodują łysienie) i muszę kontynuować leczenie. Mam nadzieję, że kilka miesięcy po powrocie do kuracji, włosy będą nieco mniej wypadać.
- szampon... Stopniowo odstawiłam Vichy Dercos z aminexilem, na dłuższą metę mi nie służy - wprawdzie wypadanie jest mniej nasilone, ale włosy są zniszczone (za suche i kruche, albo oklapnięte). Tak źle, i tak niedobrze... Zaczęłam stosować szampon Alterra Granat & Aloes, całkiem niezły kosmetyk (w przeciwieństwie do wersji Biotyna & Kofeina), ale może moja skóra głowy potrzebuje wspomnianego aminexilu, czyli opatentowanego związku chemicznego, który poprawia metabolizm osłabionych mieszków włosowych... Zatem znów wracam do Vichy Dercos, co trzecie mycie mam zamiar używać jednak Alterry.
Po Jantarze została mi pusta butelka, a że nie mam teraz czasu zamówić go w aptece, to zamierzam przetestować rosyjskie kosmetyki - tonik OOO PERVOE RESHENIE (stosowałam go tylko kilka dni w przerwie między jedną a drugą kuracją Jantarem) oraz wzmacniające miodowo-roślinne serum (kompleks) do włosów tego samego producenta. Właśnie użyłam pierwszą ampułkę i siedzę w czepku :-) Na razie mogę napisać tylko to, że jestem zaskoczona zapachem - spodziewałam się ostrego zapaszku ziół a tu ledwo wyczuwalna nuta... papryki (chyba?) :-)
środa, 20 lutego 2013
W azjatyckich klimatach
Przychodzę dziś z pewną ciekawostką
kosmetyczną :-)
Od dobrych kilkunastu lat jestem wielką
miłośniczką kultur kontynentu azjatyckiego (zwłaszcza Japonii
oraz Indii), co oczywiście przejawia się także zamiłowaniem do
ichniejszych kosmetyków, które cenię za odmienność, nowoczesność
połączoną z tradycją i – nie ukrywam – za wyjątkowo ładne
opakowania ;-) Azjatki (myślę tu szczególnie o Japonkach i
Koreankach) zupełnie inaczej niż Europejki interpretują pojęcie
piękna i ich kanon urody jest całkiem inny od naszego. Oczywiście
ma to też odzwierciedlenie w branży kosmetycznej – często ich
kosmetyki są inne, niż nasze. Jeśli znajdę chwilę to sklecę
posta na ten temat, myślę, że to naprawdę interesujące.
Tyle słowem wstępu, przejdźmy do
konkretów – przedstawiam kilka produktów prosto z Azji, które
zasiliły moją bardzo skromną kolekcję. Na pierwszy strzał –
lakiery, podkład i top-coat made in Korea. Był to prezent od
koleżanki z Korei, wielkiej fanki Polski, która samodzielnie
opanowała nasz język w stopniu naprawdę imponującym :-) Trzymam
te kosmetyki z sentymentu i raczej jako ciekawostkę, rzadko maluję
paznokcie (większość kolorów użyłam raz, dwa razy, z wyjątkiem
czerwonego, który bardzo lubię). Widać zresztą po zawartości
buteleczek ;-) Ofiarodawczyni twierdziła, że Koreanki mają fioła
na punkcie lakierów do paznokci – jestem w stanie w to uwierzyć,
bo koleżanka – mimo że mieszkała w akademiku – chwaliła się
kolekcją chyba 150 odcieni i zarzekała się, że w domu ma kilka
razy tyle. Codziennie miała paznokcie pomalowane na inny kolor :-)
(wstawiam zdjęcie z lampą i bez; kliknij na zdjęcie, by powiększyć)
Lecimy od lewej:
- podkład Innisfree – szkoda, że na buteleczce nie ma nic więcej poza nazwą (produktu? firmy? nie wiem) – ma konsystencję wody, zostawia na paznokciach bardzo cienką bezbarwną warstwę. Nie wiem, czy ma odżywiać, czy tylko zabezpieczać, nie zauważyłam żadnego działania.
- Top-coat – Looc firmy DANHAN – warstwa wykańczająca do zabezpieczania lakieru, daje piękny efekt „tafli szkła” - wysoki połysk i jakaś taka trójwymiarowość. Niestety cienka warstwa schnie wieki, jest miękka i zmniejsza trwałość lakieru.
- lakier ETUDE HOUSE – był dla mnie wielkim zaskoczeniem, zanim dostałam ten zestawik (czyli półtora temu) nawet do głowy mi nie przyszło, że można wyprodukować matowy lakier do paznokci. Pewnie miłośniczki lakierów coś wiedziały na ten temat, ja żyłam w niewiedzy. Lakier jest w kolorze mlecznej czekolady, naprawdę trwały, zyskuje efekt matt w miarę wysychania. Uważałam ten kolor za bardzo smakowity, póki ktoś życzliwy nie powiedział mi, że moje paznokcie wyglądają, jakbym właśnie grzebała w błocie albo – o zgrozo – kupie... Użyłam chyba ze dwa razy. Co ciekawe, w połączeniu z tym top coatem wyżej, zamienia się w odporny lakier z połyskiem, podoba mi się takie 2 w 1 :-)
- dwa lakiery SKIN FOOD Nail Vita – podoba mi się proste opakowanie i papierowa nalepka, przywodzi mi na myśl produkty ekologiczne ;-) Dwa bardzo trwałe lakiery o idealnym kryciu (wystarczy 1 warstwa), pierwszy kolor ciemny i opalizujący – a'la piasek pustyni (nr BR614) – niestety nietrafiony, ale drugi to mój ulubiony przepiękny odcień głębokiej czerwieni (jak krew albo czerwone wino; nr RE101). Bez podkładu i zabezpieczania oba wytrzymują bez problemu 3-4 dni.
- Lakier NATURE REPUBLIC – kolor, który zupełnie nie przypadł mi do gustu (nie dość, że opalizujący, to jeszcze różowy), dziwne i niewygodne opakowanie.
Największą ciekawostkę zostawiłam
na koniec :-P
Widziałyście kiedyś tak fantastyczne
opakowanie lakieru do paznokci? W otwieranym uchwycie jest zawieszka
Hello Kitty, a całość można schować do plastikowej torebeczki.
To lakier G1MANIA SANRIO Hello Kitty Nail Color (odcień NC14 –
wszystko jest napisane na torebeczce, łącznie z licencją na
wykorzystanie wizerunku tego kotka). Dla mnie to kwintesencja
azjatyckiego podejścia do opakowań ;-)
Czy zaglądają tu także inne fanki azjatyckich klimatów? ;-)
wtorek, 12 lutego 2013
O wypadaniu i lysieniu słów kilka(set)
Wypadanie włosów to bardzo obszerny temat. Każdego dnia
tracimy pewną ilość włosów i jest to zjawisko normalne – część z nich wypada
samoistnie (stare są zastępowane nowymi), a część wskutek działań mechanicznych
– wyrywamy je nieświadomie podczas czesania, mycia, stylizacji, snu, ubierania
się, noszenia plecaka czy torby (dotyczy to szczególnie osób o długich
włosach). Naukowcy określili, że wypada nam około 100-120 włosów każdego dnia i
nie należy się tym przejmować, jest to proces naturalny. Dwa razy do roku –
wiosną i jesienią (lub zimą) można obserwować wzmożone wypadanie i ono również
nie jest niepokojące – ustępuje samoistnie po kilku tygodniach. U kobiet po
urodzeniu dziecka może dojść do łysienia i również jest to proces naturalny,
nie jest niebezpieczny i nie stanowi problemu, ponieważ włosy szybko odrastają i
nabierają dawnej gęstości.
Problemy zaczynają się, gdy dziennie wypada nam dużo więcej
włosów, włosy tracą na gęstości i pojawiają się prześwity. Ten problem
dotknął mnie kilka lat temu i z różnym nasileniem ciągnie się do dziś - niestety przyczyną są głównie zaburzenia hormonalne (PCOS) oraz uwarunkowania genetyczne.
Aby walczyć ze wzmożonym wypadaniem włosów, należy poznać
jego przyczynę – często jest trudna do wykrycia i złożona, skutkiem czego i
leczenie odbywa się zazwyczaj metodą prób i błędów.
Pomijając poważne schorzenia skóry włosy, przyczyny wypadania włosów możemy podzielić na dwie grupy – czynniki zewnętrzne (stosunkowo łatwe do wyeliminowania) oraz wewnętrzne.
Pomijając poważne schorzenia skóry włosy, przyczyny wypadania włosów możemy podzielić na dwie grupy – czynniki zewnętrzne (stosunkowo łatwe do wyeliminowania) oraz wewnętrzne.
Czynniki zewnętrzne:
- niewłaściwa pielęgnacja – mechaniczne uszkodzenie włosów i wyrywanie ich podczas codziennych zabiegów związanych z myciem, czesaniem i stylizacją; w szczególności należy tu wspomnieć o agresywnym myciu głowy (drapanie, intensywny masaż), czesaniu włosów na mokro, rozczesywaniu mocno splatanych włosów od głowy po końcówki a nie odwrotnie
- niewłaściwa pielęgnacja – mechaniczne uszkodzenie włosów i wyrywanie ich podczas codziennych zabiegów związanych z myciem, czesaniem i stylizacją; w szczególności należy tu wspomnieć o agresywnym myciu głowy (drapanie, intensywny masaż), czesaniu włosów na mokro, rozczesywaniu mocno splatanych włosów od głowy po końcówki a nie odwrotnie
- źle dobrane kosmetyki (szampony, odżywki, żele i spraye do
stylizacji) potrafią podrażniać skórę głowy, powodować stany zapalne, świąd,
łupież (zwykły, jak i tłusty), reakcje alergiczne na określone substancje mogą
być przyczyną wzmożonego wypadania, szczególnie, gdy skóra swędzi, pojawiają
się pęcherze, strupki i sączące się bąble; często najprostszym i skutecznym
rozwiązaniem jest zmiana kosmetyku, ale w przypadku silnych alergii należy zasięgnąć
porady lekarza
- nieodpowiednie oczyszczenie skóry głowy – to problem, o
którym mówi się rzadko, a który dotyka wielu osób; „myć” nie zawsze oznacza „umyć”
– dotyczy to szczególnie olejów, odżywek nakładanych na skalp, kosmetyków do
stylizacji. Nagromadzone na skórze głowy substancje uniemożliwiają jej
oddychanie, co prowadzi do wzmożonego wypadania włosów.
- wiatr, deszcz, mróz, deszcz powodują, że włosy stają się
delikatne, kruche i łamliwe, martwa część włosa (czyli ta, która wyrasta z
głowy) zostaje uszkodzona, podczas gdy cebulka włosowa jest zdrowa.
- stres – długotrwały stres związany ze szkołą, pracą,
życiem prywatnym odbija się niekorzystnie na kondycji całego organizmu. Po
okresie wzmożonego stresu możemy spodziewać się, że włosów zacznie wypadać
więcej niż normalnie – takie efekt może mieć miejsce nawet 3 miesiące po
stresującym wydarzeniu! Problem ustępuje samoistnie.
Do czynników wewnętrznych oprócz uwarunkowań genetycznych i braków witaminowych
związanych z niewłaściwą dietą, zaliczamy głównie czynniki takie jak
menopauza/andropauza, okres ciąży i połogu oraz choroby takie jak łuszczyca, grzybica,
atopowe zapalenie skóry itp. Wśród chorób wewnętrznych należy wymienić w szczególności
złożone problemy hormonalne - dotykają zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Mowa tu m.in.
o niedoczynności oraz nadczynności tarczycy – w pierwszym przypadku dochodzi do
zaburzenia odżywienia włosa, który staje się słaby i przechodzi w stan
spoczynku, w drugim z kolei problemy z wytwarzaniem immunoglobiny wyraźnie
skracają żywotność włosa, który szybko wypada, a w jego miejsce nie wyrasta już
nowy, co w obu przypadkach prowadzi do przerzedzenia włosów.
Bardzo ważną rolę odgrywają także hormony płciowe, konkretnie męskie hormony zwane androgenami. Ich nadmiar u kobiet i mężczyzn powoduje tzw. łysienie androgenowe; u kobiet włosy przerzedzają się w miejscu przedziałka na środku głowy i problem „rozlewa się” na boki. U obu płci powstają zakola, przy czym u mężczyzn są bardziej wyraźne; u mężczyzn następuje silne przerzedzenie włosów na czubku głowy. Jednocześnie włosy na pozostałych częściach ciała są mocne, grube i ciemne (u kobiet występuje maskulinizacja oraz hirsutyzm, czyli pojawienie się owłosienia typu męskiego na brodzie, piersi, rękach, w okolicach łona i na odcinku od pępka w dół). U kobiet takie zaburzenia hormonalne często związane są z policystycznymi jajnikami i/lub zespołem policystycznych jajników. Wymagają obserwacji i długoletniego leczenia pod okiem ginekologa i endokrynologa. U kobiet nieleczone zaburzenia hormonalne mogą powodować nie tylko łysienie i hirsutyzm, ale także niepłodność, problemy z wagą, cukrzycę, osteoporozę i szereg innych chorób. W przypadku nadmiernego wypadania włosów, po wykluczeniu czynników zewnętrznych, konieczne jest zbadanie hormonów tarczycy i hormonów płciowych, zwłaszcza jeśli u kobiety występują zaburzenia menstruacji.
Bardzo ważną rolę odgrywają także hormony płciowe, konkretnie męskie hormony zwane androgenami. Ich nadmiar u kobiet i mężczyzn powoduje tzw. łysienie androgenowe; u kobiet włosy przerzedzają się w miejscu przedziałka na środku głowy i problem „rozlewa się” na boki. U obu płci powstają zakola, przy czym u mężczyzn są bardziej wyraźne; u mężczyzn następuje silne przerzedzenie włosów na czubku głowy. Jednocześnie włosy na pozostałych częściach ciała są mocne, grube i ciemne (u kobiet występuje maskulinizacja oraz hirsutyzm, czyli pojawienie się owłosienia typu męskiego na brodzie, piersi, rękach, w okolicach łona i na odcinku od pępka w dół). U kobiet takie zaburzenia hormonalne często związane są z policystycznymi jajnikami i/lub zespołem policystycznych jajników. Wymagają obserwacji i długoletniego leczenia pod okiem ginekologa i endokrynologa. U kobiet nieleczone zaburzenia hormonalne mogą powodować nie tylko łysienie i hirsutyzm, ale także niepłodność, problemy z wagą, cukrzycę, osteoporozę i szereg innych chorób. W przypadku nadmiernego wypadania włosów, po wykluczeniu czynników zewnętrznych, konieczne jest zbadanie hormonów tarczycy i hormonów płciowych, zwłaszcza jeśli u kobiety występują zaburzenia menstruacji.
W przypadku problemów hormonalnych stan i ilość naszych
włosów to jeden z wielu czynników (wcale nie główny!), który może nas
naprowadzić na właściwy trop.
Kolejnym czynnikiem wewnętrznym, który ma wpływ na wypadanie
włosów, jest wrażliwość mieszków włosowych na hormon męski DHT (dihydrotestosteron).
Zdarza się, że mieszki włosowe danej osoby są nadwrażliwe na ten hormon i
wówczas włosy szybciej wypadają, a nowe nie pojawiają się lub wyrastają słabe i
kruche. O czynniku tem niestety często zapominają ginekolodzy i endokrynolodzy...
Włosy wypadają bardziej także podczas silnego przeziębienia,
grypy, leczenia antybiotykami, sterydami, u osób palących papierosy i źle się
odżywiających, u poważnie chorych itd. Problem jest bardzo złożony i nie sposób
opisać wszystkich czynników, które wpływają na łysienie.
Pamiętajcie, że włosy to nie tylko „dodatek”, ozdoba i powód
do dumy – to doskonały wskaźnik stanu naszego zdrowia. Badając pod mikroskopem strukturę
i skład włosa możemy dowiedzieć się wielu cennych informacji na temat naszej
kondycji, sposobu odżywiania, stosowanych używek i problemów zdrowotnych nawet na
przełomie kilkunastu miesięcy!
niedziela, 3 lutego 2013
INDYGO + HENNA + AMLA - luty 2013 // zdjęcia
Dotarły do mnie produkty, które zamówiłam w sklepie Mazidła. Zamówiłam indygo (100g), hennę (100g), amlę (50g) i Panthenol oraz kilka hydrolatów do twarzy (stosuję je już od wielu miesięcy). Nie omieszkałam przetestować moich zakupów kilka dni po odebraniu przesyłki - dzisiaj farbowanie!
Zmieszałam ze sobą:
4 czubate łyżki indygo
2 (albo 3?) łyżki henny
1,5-2 łyżeczki amli
odrobinę soli (indygo lubi zasadowe środowisko)
żel z siemienia lnianego
wodę
Proporcje podaję bardzo na oko - najpierw wsypałam półprodukty łyżką, potem dosypałam prosto z opakowania trochę tego, trochę tego, prawdę mówiąc nie wiem, ile tego wyszło ;-)
To moje pierwsze próby z samodzielnie tworzoną mieszanką, za radą Aladrieli (jej blog) zamiast samej wody, dodałam też trochę żelu z siemienia lnianego. Faktycznie aplikacja była duuuużo łatwiejsza, masa nie była tak tępa. Dzięki za radę!
Aplikowałam wszystko koło godz. 16, nałożyłam foliowy czepek, a na to - uwaga - starą wełnianą czapkę mojego ojca ;-) Dużo wygodniejszy patent niż ręcznik, polecam. Tym razem chyba dolałam za dużo wody/żelu, bo po jakimś czasie spod czepka zaczęła wypływać farba... Nie życzę nikomu, jeszcze nie spłukałam włosów i pisząc tego posta wycieram uświnione okolice ucha ;-) Spłuczę farbę koło 19.
Na zdjęciach poniżej widać, co zmieszałam ze sobą (trzeba kliknąć, by powiększyć). W dużym pudełku indygo, w mniejszym amla, w srebrnej folii henna. Chyba foliowa torebka jest lepsza niż te plastikowe pudełka z trudnym do otwarcia wieczkiem - otwierając indygo w mojej kuchni pojawiła się zielona chmura fruwającego proszku...
Na koniec wstawiam jeszcze zdjęcie włosów chwilę przed farbowaniem (z lampą). Myte wczoraj rano. W porównaniu ze zdjęciem sprzed zaledwie 2 tygodni, wyglądają dużo lepiej! Zmiana szamponu z Dercos Vichy na granatowo-aloesową Alterrę spodobała się moim włosom, są miększe i lepiej nawilżone.
No, jeszcze pół godzinki i zmywam ten szpinak z głowy. Mam dość!
----------------------------------------------------------------------------------
EDIT: O 19.30 spłukałam farbę (czyli po ok. 3,5h) :-) Po farbowaniu ziołowymi farbami, włosów nie należy myć przez minimum 24h - farbę spłukuje się ciepłą wodą i to wszystko. Włosów nie sposób rozczesać na mokro, trzeba czekać aż wyschną.
Zmieszałam ze sobą:
4 czubate łyżki indygo
2 (albo 3?) łyżki henny
1,5-2 łyżeczki amli
odrobinę soli (indygo lubi zasadowe środowisko)
żel z siemienia lnianego
wodę
Proporcje podaję bardzo na oko - najpierw wsypałam półprodukty łyżką, potem dosypałam prosto z opakowania trochę tego, trochę tego, prawdę mówiąc nie wiem, ile tego wyszło ;-)
To moje pierwsze próby z samodzielnie tworzoną mieszanką, za radą Aladrieli (jej blog) zamiast samej wody, dodałam też trochę żelu z siemienia lnianego. Faktycznie aplikacja była duuuużo łatwiejsza, masa nie była tak tępa. Dzięki za radę!
Aplikowałam wszystko koło godz. 16, nałożyłam foliowy czepek, a na to - uwaga - starą wełnianą czapkę mojego ojca ;-) Dużo wygodniejszy patent niż ręcznik, polecam. Tym razem chyba dolałam za dużo wody/żelu, bo po jakimś czasie spod czepka zaczęła wypływać farba... Nie życzę nikomu, jeszcze nie spłukałam włosów i pisząc tego posta wycieram uświnione okolice ucha ;-) Spłuczę farbę koło 19.
Na zdjęciach poniżej widać, co zmieszałam ze sobą (trzeba kliknąć, by powiększyć). W dużym pudełku indygo, w mniejszym amla, w srebrnej folii henna. Chyba foliowa torebka jest lepsza niż te plastikowe pudełka z trudnym do otwarcia wieczkiem - otwierając indygo w mojej kuchni pojawiła się zielona chmura fruwającego proszku...
Na koniec wstawiam jeszcze zdjęcie włosów chwilę przed farbowaniem (z lampą). Myte wczoraj rano. W porównaniu ze zdjęciem sprzed zaledwie 2 tygodni, wyglądają dużo lepiej! Zmiana szamponu z Dercos Vichy na granatowo-aloesową Alterrę spodobała się moim włosom, są miększe i lepiej nawilżone.
No, jeszcze pół godzinki i zmywam ten szpinak z głowy. Mam dość!
----------------------------------------------------------------------------------
EDIT: O 19.30 spłukałam farbę (czyli po ok. 3,5h) :-) Po farbowaniu ziołowymi farbami, włosów nie należy myć przez minimum 24h - farbę spłukuje się ciepłą wodą i to wszystko. Włosów nie sposób rozczesać na mokro, trzeba czekać aż wyschną.
A tu już po wyschnięciu i rozczesaniu. Mimo, że nie były myte ani odżywione, bardzo ładnie lśnią. Są jakby grubsze, nieco sztywniejsze i puszyste. Jak zwykle po farbowaniu indygo/henną wydaje się, że jest ich więcej :-) Kolor wyszedł prawie czarny z brązowym połyskiem.
Jestem ciekawa, jaki kolor będzie za 3-4 dni, już po myciu i odżywce oraz czy utrzyma się przynajmniej 3-4 tygodnie.
sobota, 2 lutego 2013
OOO PERVOE RESHENIE – kosmetyki z Rosji
Jakiś czas temu kupiłam przez internet kilka kosmetyków
rosyjskiej firmy OOO PERVOE RESHENIE. Wszystko dzięki w większości pochlebnym
opiniom na innych blogach i Wizażu, bez nich chyba nie odważyłabym się na zakup
(jakoś w mojej głowie dalej pokutuje przekonanie, że Rosja to koniec świata –
nie tylko pod względem geograficznym ;-) ).
Po ponad 2 tygodniach testowania stwierdziłam, że mogę już
coś-niecoś napisać o wspomnianym BALSAMIE
Z BRZOZOWYM PROPOLISEM polecanym dla słabych i wypadających włosów. Nie
wierzę, że magiczną i cudotwórczą moc odżywek, które trzyma się na głowie tylko
chwilę, dlatego to chyba wystarczający czas by określić, czy balsam mi
podszedł.
Na początek skład:
Aqua with infusions of: Pinus
Palustris Wood Tar, Beesewax, Pollen Extract, Betula Alba Extract,
Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Betula Alba Flower Pollen Extract,
Betula Alba Flower Tar, Mel, Urtica Dioica Extract, Panax Ginseng Oil, Calluna
Vulgaris Oil Alcohol, Propolis Extract Milk, Cetearyl Alcohol,
Cetyl Ether, Behentrimonium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium
Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.
Jak widać na samym początku żywica sosny długoigielnej
(antyoksydant o działaniu mocno odżywiającym), wosk pszczeli, pyłki, olejek
rozmarynowy i z żeń-szenia, a także dużo wyciągów i ekstraktów pochodzenia
roślinnego (m.in. pokrzywa, brzoza, sosna, nagietek). Nie zawiera SLS, parabenów
ani sylikonów. Skład jest naprawdę atrakcyjny :-)
POJEMNOŚĆ,
OPAKOWANIE, CENA i DOSTĘPNOŚĆ
Plastikowa, czarna butelka 600ml z wygodnym dozownikiem. Niestety nie widać, ile balsamu jest w środku. Cena od 18zł, dostępny chyba tylko w sklepach internetowych typu Kalina, BIOARP itp.
Plastikowa, czarna butelka 600ml z wygodnym dozownikiem. Niestety nie widać, ile balsamu jest w środku. Cena od 18zł, dostępny chyba tylko w sklepach internetowych typu Kalina, BIOARP itp.
STOSOWANIE
Nałożyć równomiernie na wilgotne włosy, zostawić na 1-2 minuty, następnie spłukać. Do codziennego stosowania.
Nałożyć równomiernie na wilgotne włosy, zostawić na 1-2 minuty, następnie spłukać. Do codziennego stosowania.
OPINIA
Co tu dużo pisać, balsam spodobał mi się od razu :-) Wygodna butelka z dozownikiem, kremowa, gładka konsystencja i bardzo przyjemny, ziołowy, świeży zapach sprawiają, że stosuję go z przyjemnością. Nakładam na 2-3 minuty przy każdym myciu (zazwyczaj stosuję metodę OMO, a czasem tylko myję szamponem i nakładam odżywkę), nie używam na skórę głowy. Dwa razy próbowałam ją zostawić na dłużej (jakieś 15-20 minut), ale włosy były później brzydkie.
Podczas spłukiwania włosy są śliskie, ale w trochę inny sposób niż po zwykłych odżywkach typu Garnier czy Alterra (nie umiem tego opisać, ale rzuciło mi się to w oczy już przy pierwszym użyciu). Bardzo dobrze się rozczesują, nie elektryzują się, są elastyczne, miękkie, lejące i lśniące. Są lepiej nawilżone niż wcześniej, nie zauważyłam przeciążenia. Czy wpływa na wypadanie? Na pewno nie, ale nie kupiłam jej w tym celu. Szukałam odżywki nawilżającej i wygładzającej o naturalnym składzie i to był strzał w dziesiątkę! Będę stosować jeszcze długo, jest bardzo wydajna. Bardzo możliwe, że wypróbuję też inne balsamy z propolisem z tej serii (jest wielokwiatowy, cedrowy). Efekty są lepsze niż w przypadku drogich kosmetyków znanych firm, nie zamierzam przepłacać ;-)
Co tu dużo pisać, balsam spodobał mi się od razu :-) Wygodna butelka z dozownikiem, kremowa, gładka konsystencja i bardzo przyjemny, ziołowy, świeży zapach sprawiają, że stosuję go z przyjemnością. Nakładam na 2-3 minuty przy każdym myciu (zazwyczaj stosuję metodę OMO, a czasem tylko myję szamponem i nakładam odżywkę), nie używam na skórę głowy. Dwa razy próbowałam ją zostawić na dłużej (jakieś 15-20 minut), ale włosy były później brzydkie.
Podczas spłukiwania włosy są śliskie, ale w trochę inny sposób niż po zwykłych odżywkach typu Garnier czy Alterra (nie umiem tego opisać, ale rzuciło mi się to w oczy już przy pierwszym użyciu). Bardzo dobrze się rozczesują, nie elektryzują się, są elastyczne, miękkie, lejące i lśniące. Są lepiej nawilżone niż wcześniej, nie zauważyłam przeciążenia. Czy wpływa na wypadanie? Na pewno nie, ale nie kupiłam jej w tym celu. Szukałam odżywki nawilżającej i wygładzającej o naturalnym składzie i to był strzał w dziesiątkę! Będę stosować jeszcze długo, jest bardzo wydajna. Bardzo możliwe, że wypróbuję też inne balsamy z propolisem z tej serii (jest wielokwiatowy, cedrowy). Efekty są lepsze niż w przypadku drogich kosmetyków znanych firm, nie zamierzam przepłacać ;-)
Któras miała? Testowała?
Subskrybuj:
Posty (Atom)