Czas na kolejny wpis odnośnie mojej walki z łysieniem rozlanym.Na szczęscie będzie to wpis całkiem pozytywny, bo w końcu mogę się pochwalić wyraźnymi efektami mojej kuracji.
Zmodyfikowałam nieco zalecenia dermatologa. Po szamponie Pharmaceris H Stimupurin, stosowanym przy każdym myciu przez miesiąc, dopadł mnie łupież, skóra głowy była przesuszona. Postanowiłam stosować ten szampon naprzemiennie z Vichy Dercos - szamponem w wersji wzmacniającej (przeciw wypadaniu). 3 mycia Pharmacerisem, następnie 3-4 mycia produktem Vichy, do tego przy każdym myciu odżywka Pharmaceris H Stimulinum, a 1-2 razy w tygodniu - Alpicort. I to całkiem dobra kombinacja!
Szampon Vichy Dercos Energising to w moim przypadku skuteczny produkt, zmniejszenie wypadania włosów obserwuję już po kilku myciach, niestety stosowany ciągle sprawia, że mój skalp się szybciej przetłuszcza a włosy nie są w idealnej kondycji, źle się układają i są przyklapnięte, co w przypadku niezbyt bujnej czupryny jest niemile widziane. Niestety przy dłuższym stosowaniu efekty odnośnie hamowania wypadania są coraz gorsze.
Efekty po niecałych 2 miesiącach są następujące:
- zmniejszenie ilości wypadających włosów podczas czesania - wypada czasem tylko 5-6 włosów, czasem (na razie nie wiem, od czego to zależy) jest ich 20-30,
- zdecydowanie zmniejszenie wypadania włosów w ciągu dnia - coraz częściej przeczesując włosy palcami nie wypada ani jeden włos lub tylko kilka,
- nieznacznie zmniejszył się kłębek włosów przy czesaniu po myciu - ostatnio naliczyłam trochę ponad 90 włosów, powiedzmy, że to poprawa średnio na poziomie ok. 20% w porównaniu z okresem przed kuracją; raz włosów jest mniej, raz bardzo dużo (jak przed kuracją), generalnie jest lekka poprawa, ale szału nie ma (bez porównania ze stanem sprzed kilku miesięcy, gdzie włosy nie wypadały prawie w ogóle)
- sporo baby hair, niektóre są krótkie (1-3cm), inne mają już po 5-6 cm i po spięciu włosów zabawnie odstają, większość nowych włosów jest w okolicy skroniowej i bocznej, w centralnej części głowy jest ich mniej.
Chyba całkiem nieźle, co? Jeśli dalej będzie coraz lepiej, to zacznę mówić już nie o łysieniu, a o nadmiernym wypadaniu :-)
Aha, z suplementacji nadal stosuję tabletki Silica, 2 dziennie. Dermatolog zaleciła preparat z samą biotyną, ale wydaje mi się, że Silica dostarcza sporą ilość biotyny a ponadto wiele innych, cennych składników, dlatego nie zrezygnowałam z tego preparatu.
Zauważyłam, że włosy najbardziej wypadają przy myciu i gdy są mokre (np. po deszczu - regularnie zapominam parasolki), jakby moja skóra nie lubiła wilgoci. To samo jest przy stosowaniu olejków na skalp - włosy przy myciu zawsze wypadały garściami, dlatego od paru lat nie nakładam nic "zatykającego" na skórę głowy. Po myciu owijam włosy ręcznikiem na dłuższy czas, a później zazwyczaj suszę suszarką (niezbyt ciepłym powietrzem, żeby nie niszczyć włosów). Jeśli zostawiam włosy do wyschnięcia naturalnie, to wypada ich naprawdę dużo. Nie mam pojęcia, czemu tak jest.
W tej chwili włosy są ładne, lśniące, dobrze odżywione, uniesione u nasady - moje samopoczucie się automatycznie poprawiło :-) Na końcówki włosów nakładam maskę Ziaja Kozie Mleko, bardzo dobrze się sprawdza - polecam.
Kolejny update za kilka tygodni.
Poza tym przy okazji zakupu mojego ulubionego kremu do twarzy (BAIKAL Herbals - Iris - jak znajdę chwilę to napiszę krótką recenzję) zamówiłam szampon i odżywkę Babuszki Agafii - wspomaganie i aktywacja wzrostu oraz ziołową wcierkę OOO Pervoe Reshenie przeciw wypadaniu włosów (recenzja tutaj), którą używałam parę lat temu i byłam z niej zadowolona. Na razie będę kontynuować kurację opisaną wyżej, ale pod koniec roku chciałabym już wprowadzić małe zmiany w pielęgnacji - w zależności od wyników. Ziołowy lotion do włosów powoli wprowadzam już teraz (głównie żeby wzmocnić baby hair), bo w przerwach w stosowaniu Alpicortu nie używam żadnych wcierek. Trzymajcie kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz