poniedziałek, 27 maja 2013

Wracam po fazie rezygnacji - walka z wypadaniem C.D.

Jakiś czas mnie nie było – dopadło mnie maksymalne wypadanie włosów, które na kilka tygodni sprawiło, że miałam wstręt do jakichkolwiek zabiegów. Nie mówię już o strachu na widok włosów wypadających garściami, znajdywanych dosłownie wszędzie – na poduszce, na każdym ciuchu, na podłodze, w jedzeniu, w pracy i nawet u brata, w którego zatrzymałam się na 2 dni. MASAKRA!
Ograniczyłam się tylko do mycia i nakładania odżywki do spłukiwania. Nawet bałam się je czesać...
W końcu doszłam do wniosku, że przez jakiś czas zmiana pielęgnacji pomagała i były widoczne efekty (baby hair - sporo wypadło, ale część dalej rośnie), więc czemu do niej nie wrócić. Skoro włosy i tak wypadają, to chyba ciężko im zaszkodzić, stosując znowu sprawdzone metody...

Zrobiłam zakupy na Mazidłach. W koszyku wylądowały:
  • indygo – 200g (ostatni raz farbowałam włosy w marcu)
  • henna - 100 g
  • brahmi – podobno wzmacnia cebulki i zmniejsza wypadanie
  • keratyna hydrolizowana – baaardzo fajna, niedroga sprawa (więcej niżej)
  • olej ekologiczny z czarnuszki – podobno zmniejsza wypadanie i poprawia kondycje włosów i skóry.

100 zł znowu wyparowało...
O indygo i hennie już pisałam, ale brahmi to ziółko, które dołączyło do mojej kolekcji. Według opisu na mazidla.com należy do kilku ziół stosowanych w medycynie ajurwedyjskiej przy problemach z włosami i skórą głowy. Jak na razie zastosowałam 3 razy (2 razy w formie „maseczki” - woda+brahmi, a raz dodałam do farby – nie wpłynęło na kolor). Nie wiem, czy działa. Ale ponoć wiara czyni cuda ;-)
Keratyna hydrolizowana – przeczytałam o niej bodajże na blogu Anwen (www.anwen.pl). Dodaję do odżywki do spłukiwania (dosłownie 2-3 krople). W odczuwalny sposób poprawia kondycję włosów (wypełnia mikroubytki) – są bardzo miękkie, sprężyste i lśniące, wygładzone. Jeśli przesadzę się z ilością lub jeśli stosuję za często, to włosy są lekko przeciążone. Ogólnie bardzo fajny suplement do maseczek i odżywek, które nie mają keratyny w składzie.
Olejek z czarnuszki – dowiedziałam się o nim podczas wizyty w mydlarni św. Franciszka. Ostatecznie kupiłam na Mazidłach prawie 2 razy taniej niż u nich ;-) Poczytałam recenzje – praktycznie same pozytywne, i stwierdziłam, że zaryzykuję. Olejek ma przykry zapach (taki jakby chemiczny, nieroślinny), dobrze rozprowadza się po skórze głowy – nakładam na skalp niecałą 1 łyżkę olejku i delikatnie wsmarowuję. Aplikacja o niebo lepsza niż np. oleju rycynowego ;-) Olejek jest lekki, dobrze się zmywa, nie powoduje przeciążenia włosów po umyciu. Zastosowałam dopiero 4 razy, czekam na efekty.

Ostatnie farbowanie było w sobotę 18go maja. Tym razem pół na pół indygo+henna – chciałam, by kolor był cieplejszy. Dodałam odrobinę amli i łyżeczkę brahmi. Trzymałam ok. 3 godziny – teraz myślę, że mogłam poczekać dłużej. Włosy odzyskały blask, kolor po farbowaniu jest prawie taki sam, jak przed, czyli bardzo, bardzo ciemny brąz, przy czym bardzo zyskał na głębi i zniknęły rudawe refleksy, które dają wrażenie wypłowiałych włosów. Jestem zadowolona ;-)
Zauważyłam, że przez parę dni po ziołowym farbowaniu (dokładnie 2 mycia) włosy nie wypadają prawie w ogóle. Przy pierwszym myciu (ponad 24h po farbowaniu) wypadło może 20 włosów, podczas gdy dosłownie kilka dni wcześniej przy 120-paru zaniechałam dalszego liczenia (a policzyłam na oko tylko połowę). Niestety z każdym kolejnym myciem wracam do smutnej normy... Chciałabym wierzyć, że zioła + olejki + witaminy trochę zahamują wypadanie.

Aha, koło 20 kwietnia byłam u fryzjera przyciąć końcówki (jakieś 3-4 cm). Niestety nie mam aktualnych zdjęć, ale na dniach coś wykombinuję.


2 komentarze:

  1. Być może będzie to pomocne- przy wypadaniu mogę polecić znaną wszedzie wcierke z kazieradki (2-3 zl w aptece) i jantar. U mnie się sprawdziło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :-) Wcierki z kozieradki nie próbowałam, ale Jantar owszem - z dobrym skutkiem.

    OdpowiedzUsuń